czwartek, 12 października 2017

Rowerek


Kończę dzisiaj swój jednodniowy post Zbyszka-Dąbrowskiej. Starczy tego. Miał trwać jeden dzień i tyle właśnie będzie. Ani godziny dłużej. Jutro? Śmieszne pytanie. Jutro będzie jutro! A który to raz skończyłem post jednodniowy? Dziesiąty. Te dni lecą. Lata lecą. Tygodnie. Życie mija ani się spostrzeżemy. Dlatego czasem warto się zatrzymać. W tym jednym dniu. W tym jednym poście.

Waga ruszyła w dół. Przez dwa, trzy dni pokazywała to samo. Dzisiaj lekka zniżka. Na tę okazję wybrałem się na rower. 35 km w obie strony, za miasto. Bo tak. Bo taki jestem twardy hehe. Bo cieplej. Bo słońca odrobina. Bo tam las, i jezioro, i... sam nie wiem, co jeszcze.



Jak wracałem byłem głodny. Na serio. Porządnie. Czułem głód. Więc jak tak kręciłem pedałami, to mi się przyśnił barszcz czerwony. Taki z odrobiną śmietany, z kilkoma oczkami tłuszczu na powierzchni. Wiem. To grzech na diecie - takie myśli. Ale wcześniej miałem jeszcze gorsze. Prawdziwe fantazje. Bez zahamowań i ograniczeń.

Jak sobie przypomnę jej kształt, barwę jej skórki. Ten dotyk... gdy pierwszy raz moje usta... Mrrr. Ten zapach świeżej bułki. I gdy moje zęby... - Nie. Nie wolno. Nie tutaj. Nie publicznie. Ważne, co się dzieje w głowie, więc nawet jak nie zjadłem, tej bułki, tego barszczu, to nagrzeszyłem przeciw diecie. Poprawię się.

Raz dziennie jem owoc. Zazwyczaj jabłko. Strasznie słodkie jest. Odbieram to jako powódź energii i smaku. Ale jak raz ugryzę, to nie potrafię się zatrzymać. Słyszałem, że na Dąbrowskiej, jedno jabłko wolno. Kupiłem jeszcze grapefruity, żeby było urozmaicenie.

Nie wiem jak z przyprawami. Sól w szczególności. Niby odstawiłem, ale mi jej brakuje. Zastępuję ją taką przyprawą z Lidla, która się nazywa Curry. Też trochę słone. Jak dosypię chili i jeszcze czegoś, to tę moją bezbarwną zupę z kapusty idzie zjeść jako obiad. Dynia w niej się całkiem rozleciała, fuj.No ale nie ma zmiłuj. Jeden dzień przecież człowiek wytrzyma.

Poza tym stabilizacja. Nie odczuwam euforii, przypływu energii. Raczej jest tak, że normalna stabilna aktywność jest u mnie ok. Ale wchodzę po jednym schodku, a nie po dwa. I ogólnie, do takich mocniejszych wysiłków, to wyraźnie mnie nie ciągnie. Psychicznie jest ok. Myślę sprawnie. Chyba wszystko w porządku. Może poza tym, że zacząłem robić listę tego, co zjem jak skończę post i wychodzenie. To może będzie jutro, a może... wcale nie. Tej listy przytaczał nie będę, bo czytają ludzie, którzy poszczą, a nie należy wodzić na pokuszenie.



I to by było na tyle, z mojego jednego dnia postu :)
Bywajcie postłanki i postłowie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz